Blog

Adam Marcin Nowacki – Artysta, który w chaosie pracowni czuje się jak ryba w wodzie.

Adam Nowicki, ‘Col Tempo (Portrait Of Charles Bukowski), 2018

Tak jak obiecaliśmy, prezentujemy Państwu cykl wywiadów z naszymi wspaniałymi twórcami. Dzisiaj chcemy zachęcić Państwa do zapoznania się z niesamowitym początkiem twórczości Adama Nowackiego. A zapis pełnego wywiadu ukaże się już w wkrótce na naszym blogu.

Patrząc na Pana prace, czujemy tę niesamowitą magię bijącą z każdej z nich. Ponadto, wyróżnia je dobrze zaplanowany koncept, ugruntowany warsztat i charakterystyczny styl. Zastanawiamy się jaki był Pana początek przygody ze sztuką? Co zdecydowało o tym, że poświęcił się Pan tej dziedzinie?

Moją historię rozpatruję w dużej mierze w kategoriach predestynacji. Mój ojciec – artysta malarz – od początku mojego świadomego życia, od czasów powolnego wchodzenia przeze mnie w dorosłość, przygotowywał mnie do bycia malarzem. Następowało to w tak naturalny sposób, że ja sam właściwie na poważnie nigdy nie zastanawiałem się wyborem innej drogi realizacji i rozszerzania sfery swoich ambicji… dążeń. Były pewne plany ze strony mojej matki, żebym tak jak ona został medykiem – chirurgiem, no ale cóż…

Dość powiedzieć, że już jako mały chłopiec spędzałem w ojcowskiej pracowni, wśród płócien, owiany zapachem terpentyny, oleju lnianego, werniksów. Pracownia była duża – grywałem tam nawet w piłkę. Tak “wtapiałem się” w atmosferę, w świat odrębności – niezwykłości malarstwa. Potem liceum – “ogólniak”, a nie wbrew pozorom “plastyk”. Pierwszych lekcji rysunku i malarstwa udzielał mi, rzecz jasna, ojciec. Pod jego okiem wykonałem teczkę prac kwalifikacyjnych do egzaminów na Akademię Sztuk Pięknych w Gdańsku. Zdałem egzaminy, zostałem przyjęty i wielka przygoda, trwająca nieprzerwanie do dziś, rozpoczęła się bardzo na serio.

Jak rozpoczyna Pan swój proces twórczy? Jaki impuls wyzwala w Panu działanie?

A oto pokrótce jak pracuję… sekwencja wydarzeń:

staję naprzeciwko białej powierzchni płótna. Oczywiście, jak wielu malarzy, boję się tej białej, nieskazitelnej powierzchni. Stoję więc w strachu i podnieceniu nieznanym- tym co się ma wydarzyć. Odwracam się tyłem do podobrazia i wylewam niedopitą kawę za siebie, przez ramię, na płótno. To przełamuje strach (częściowo). Powstają plamy, zaczynam pracować pędzlami, szmatami… wszystkim co wpadnie mi w ręce, Tworzą się kształty, formy, które zaczynają sugerować pewne odbicia- reprezentacje materialnej rzeczywistości Niektóre z nich, za pomocą moich manipulacji zaczynają krystalizować się w te zwane potocznie realistycznymi… inne pozostają abstrakcyjne… Rozpoczyna się gra realizmu z abstrakcją na jednym płótnie, budzi się intryga, budzi się “żywy” obraz, budzi się pretekst dla dokonywania interpretacji, otwierają się drzwi dla wrażliwości widza- możliwość jego partycypacji w procesie twórczym i jego efektach.

Moje malarstwo traktuję jako balansowanie na linie pomiędzy określonym (sfera realizmu) a nieokreślonym (cała reszta). Takie podejście budzi oczywiście we mnie napięcie (jestem jakby “linoskoczkiem” bez asekuracji), które- jestem o tym przekonany- w dużej części udziela się widzom.

Kontakt/spotkanie człowieka z człowiekiem generuje największe napięcia, jest w stanie budzić najgłębsze emocje. Jest ono (owo spotkanie) najcenniejsze dla mnie jako artysty, gdyż według mnie, miarą jakości dzieła sztuki jest jego zdolność przenoszenia i budzenia w ludziach emocji.

Idealną sytuacją dla artysty i jego tworzenia, pojawia się wtedy, kiedy nieświadome poczynania artysty – wykonane w czasie aktu twórczego- zamieniają się w podświadome odczucia i świadome myśli odbiorcy dzieła.

Prace Artysty, które otwierają katalog naszej III Aukcji Sztuki Współczesnej można zobaczyć pod linkiem.