Blog

Angelika Korzeniowska – Artystka, której źródłem inspiracji jest miłość – Pełny wywiad

Angelika Korzeniowska, 4xNE, 2016
Angelika Korzeniowska, Szczęśliwa dziewczyna, 2020
Angelika Korzeniowska, Los / Fate / Guide, 2015
Angelika Korzeniowska, Love, 2016
Angelika Korzeniowska, Scena Rodzajowa I, 2014

Mieliśmy tę ogromną przyjemność spotkać się i przeprowadzić wywiad z jedną z naszych wyjątkowych Artystek – Angeliką Korzeniewską. Jej historia jest bardzo inspirująca, ale nie brakuje w niej także momentów, które wzruszają. Poznanie tej historii bliżej, pozwoli odbiorcom prac Angeliki zauważyć w jej pracach pełnię artyzmu, nawiązań do osobistego życia i przeżywanych emocji. W naszym odbiorze, jej własne doświadczenia i nietuzinkowe prace są swojego rodzaju wieloetapową spójną opowieścią. Dlatego usiądźcie wygodnie, przygotujcie kubek ulubionej herbaty lub kawy i zaczytajcie się w tę niezwykłą historię.

Pytanie, które musiało w pierwszej kolejności zaspokoić naszą ciekawość – kiedy i w jaki sposób ujawnił się Twój talent artystyczny?

Mój talent ujawnił się we wczesnym dzieciństwie. Jako dziecko często chorowałam, w związku z czym większość czasu spędzałam w domu. Rodzice pracowali, musiałam się jakoś zająć sobą. Urodziłam się w latach 90-tych, nie używało się wtedy Internetu, tabletów ani telefonów. To zmuszało do kreatywności. Na szczęście miałam jej w sobie dość sporo i lubiłam rysować. Jako dziecko byłam totalną fanką bajek. Pamiętam, że jak nie mogłam mieć upragnionej bajki na VHS, to sama zabierałam się za zrobienie animacji. Rysowałam historię klatka po klatce, a potem próbowałam nagrać domową kamerą te moje kadry. Rodzice wcześnie zauważyli, że jak dostaję kredki to wsiąkam na całe godziny w swój świat. Spędzałam dużo czasu rysując i zaczęłam się wyróżniać wśród rówieśników. Pojawiły się pierwsze komplementy i zachęty ze strony nauczycieli. Wszystko przebiegało bardzo naturalnie. Lubiłam to robić, otoczenie doceniało moje zdolności i wspierało w rozwoju.

Dość wcześnie zdecydowałam, że chcę studiować na ASP ale do ostatniego momentu traktowałam rysowanie bardzo swobodnie. W liceum starałam się chodzić na zajęcia dodatkowe z rysunku, jednak ciężko mi było wytrzymać na takich klasycznych warsztatach, więc przygotowania teczki i pracę nad techniką zaczęłam dopiero w maturalnej klasie – dosłownie na ostatnią chwilę! Całe szczęście zdążyłam – dostałam się na studia zaoczne na grafikę warsztatową w Łodzi. Ten kierunek studiowałam tylko przez rok. Poznałam w tym czasie trochę szkołę, profesorów, specyfikę zajęć, różne techniki graficzne i innych artystów. W jednym z nich się zakochałam… 

To uczucie zapewne nie pozostało bez znaczenia w Twojej artystycznej drodze. Czy dobrze domyślamy się, że to osoba która najbardziej wpłynęła na Twoje decyzje i dalsze wybory?

Dokładnie tak, na studiach zaocznych zakochałam się w jednym z artystów. To był chłopak ze studiów dziennych. Przychodził do szkoły w weekendy pomalować. W zasadzie tylko tyle o nim wiedziałam, że maluje obrazy. Duże, mroczne i piękne. Ja w tamtym czasie miałam dość trudną codzienność. Rozwodzili się moi rodzice i to był naprawdę paskudy czas. Pełen kłótni, wyciągania brudów, zbierania paragonów i łapania za słówka. Sprawy sądowe ciągnęły się latami. Doświadczyłam dużo bólu i przypuszczam, że dlatego te jego mroczne obrazy były dla mnie tak poruszające. Tak jak mocno czułam mrok, tak mocno potrzebowałam przeciwwagi z pozytywnych emocji. Zakochałam się. To było takie bajkowe zakochanie. Pewnego marcowego dnia on uśmiechnął się do mnie. W tym uśmiechu i w tych oczach poczułam harmonię. Nie wiedziałam jak ma na imię, ani czy pojawi się w następny weekend w szkole. W końcu studiował dziennie, a studenci dzienni raczej nie przychodzili do szkoły w weekendy. Pomyślałam, że skoro nie mam okazji, żeby go poznać osobiście, spróbuję inaczej – namaluje obraz i w ten sposób poznam jakąś jego część. Może zrozumiem choć trochę, co on w tym malarstwie widzi. Ja w tamtym czasie w ogóle nie zajmowałam się malarstwem, a studiowanie tego wydawało mi się co najmniej dziwne. Nie znałam też personalnie żadnego malarza. Wręcz wybierając kierunek na ASP upewniałam się, że NIE będzie na nim egzaminu praktycznego z tego przedmiotu😊 A na studiach zaocznych musiałam zadzwonić na pierwszych zajęciach do pana Konrada, który wówczas uczył mnie rysunku, żeby zapytać jak używać terpentyny😊 Ale zakochałam się bez granic. Ta szalona miłość mnie niejako pchnęła do malarstwa, dokładnie w tym momencie, gdy zdecydowałam się, że namaluję pierwszy obraz. Malarstwo okazało się dla mnie bardzo skomplikowaną dziedziną – totalnie mnie pochłonęło pragnienie rozpracowywania właściwej kolejności kładzenia farb, budowania z nich brył, uchwycenia złożoności ludzkiego ciała w kolorze. Wpadłam w szał doskonalenia się! I dokładnie rok później dostałam się na studia dzienne. Przeprowadziłam się na stałe do Łodzi. Z dala od rodzinnych problemów, pełna nadziei zaczęłam dorosłe życie w nowym mieście. To był bardzo oczyszczający etap mojego życia.

Zapewne każdy Artysta dochodzi do takiego momentu podczas swojej kariery, gdzie staje przed dylematem – Czy gubić siebie i malować to, czego wymaga klient czy też dostosować się do jego potrzeb, ale na tyle by zachować siebie?

To faktycznie dylemat. Myślę, że wymarzoną sytuacją jest malować, co w duszy gra i żeby to właśnie współgrało z klientem. Gdy studiowałam, nikt nie uczył nas marketingu, nie myślało się komercyjnie o obrazie. Profesorowie kładli nacisk przede wszystkim na autentyczność. Mam wrażenie, że ogólnie doceniane były głównie poważne dzieła, poruszające jakąś trudną tematykę. Może to pochodna naszej polskiej mentalności -„jak jest ciężko i źle to znaczy, że życie ma wartość, a człowiek szlachetność”. Dzisiaj uważam, że to totalnie archaiczne i krzywdzące podejście. Ale wracając do sztuki – pamiętam, że gdy na pierwszym roku grafiki warsztatowej pojawiłam się z kolorowymi, dekoracyjnymi kolażowymi pracami profesor prowadzący zabronił mi takich rzeczy przynosić. To był profesor starej daty, ze swoimi fiksacjami, jednak gdzieś w głowie został mi ten ‚zakaz szczęścia’. W czasie studiów nie sprzedaje się raczej obrazów. Maluje się głównie dla idei – tak przynajmniej było gdy ja studiowałam. Po studiach dostałam się na miesięczny staż do agencji reklamowej. Na szczęście okazało się, że szybko się uczę i radzę sobie na tyle, że ten staż został przedłużony i później dostałam tam nawet pracę. To trudny temat, ale myślę, że warto o tym rozmawiać. Mam nadzieję, że kolejne pokolenia artystów będą miały łatwiejszy start i większą świadomość zawodową. Mnie doświadczenie pracy w marketingu bardzo dużo nauczyło – także pokory do tego co tworzę. Słuchania ludzi, ich potrzeb, wypracowywania kreatywnych rozwiązań korzystnych dla obu stron. Poznałam zupełnie inną perspektywę i uwrażliwiłam się na odbiorcę.  

Za nami lockdown. Pierwszy, drugi i kolejne, które ciężko już nawet zliczyć. To momenty dla nas wszystkich trudne i bywa, że dołujące. Czy okres spędzony w domu w jakiś sposób wpłynął lub może nadal wpływa na Twoją kreatywność i twórczość?

W czasie Lockdownu wróciłam do malarstwa. Kończyłam studia z bardzo trudnymi doświadczeniami pod względem emocjonalnym. Byłam totalnie wyniszczona psychicznie. Do tego nie mogłam się utrzymać z sztuki i zawiedziona tym moim zawodem przestałam malować. Zaczęłam pracę w marketingu i ostatnie 3 lata spędziłam w agencjach reklamowych jako Art Directorka. Wpadłam w skrajność. Totalnie odsunęłam tą indywidualną, twórczą część siebie. Zagłuszałam ją światem zewnętrznym, aż przyszedł Lockdown i uniemożliwił mi kontynuacje tej ucieczki. Gdy dowiedziałam się, że planują nas wszystkich zamknąć na 3 tygodnie byłam przerażona. Bardzo się bałam zostać sama z sobą. 3 tygodnie minęły, potem kolejne 3 i jeszcze 50. Minął rok ‚w zamknięciu’. To odcięcie od wielu bodźców świata zewnętrznego sprawiło, że bardzo dużo myślałam o życiu i kilku krotnie dotarłam w tym myśleniu do ‚ściany’. I znowu zaczęłam malować. 

Każdy z nas szuka inspiracji w życiu, chwilach ulotnych czy w porannej kawie, co sprawia, że Ty otrzymujesz od losu ten przypływ twórczej mocy i inspiracji?

Miłość jest dla mnie źródłem energii i inspiracji. Podejmuję wtedy najwięcej inicjatyw twórczych. Dodaje mi sił. Motywuje do działania.

Ostatnie pytanie, o najdalszą podróż, jaką przebyło Twoje dzieło w drodze do klienta? Bo to z pewnością ciekawić będzie naszych czytelników.

Najwięcej moich prac znajduje się w kolekcjach prywatnych w Polsce i Europie, kilka z nich pojechało ostatnio do USA i Szwecji. 

Nasza rozmowa z Angeliką trwała dłużej niż planowaliśmy. Bardzo zaintrygowała nas jej artystyczna droga. Pytania do Artystki mnożyły się z każdą jej ciekawą opowieścią i odpowiedzią. Mogą Państwo zadawać pytania do Artysty w komentarzach poniżej, do czego serdecznie zapraszamy! Żadne z nich nie zostanie bez odpowiedzi.

A już teraz zapraszamy Państwa do zapoznania się z nietuzinkowymi pracami Artystki, w których już na pierwszy rzut oka widać jej charakterystyczny styl i ogromną dbałość o każdy szczegół.

Zapraszamy także do zapoznania się z pracami Artystki w Galerii Avantgarden – klikając w poniższy odnośnik.

Prace Artysty, które otwierają katalog naszej IV Aukcji Sztuki Współczesnej można zobaczyć pod linkiem.