Blog

Daniel Gromacki – Artysta, który przez łzy szczęścia odkrywa piękno natury.

Nasz kolejny wywiad ukaże wam trochę bliżej postać Daniela Gromackiego. Podczas rozmowy z artystą nie spodziewaliśmy się tylu wzruszeń i uniesień. W oczach artysty dostrzegliśmy błysk szczęścia w każdej minucie gdy opowiadał o swoich dziełach i całym procesie twórczym jaki im towarzyszy.

Patrząc na pejzaże, które wychodzą spod Twojej ręki bije nieprzeniknione piękno i realizm. Dosłownie można poczuć ciepło bijące z leśnej ścieżki lub chłód z zimowego krajobrazu. Skąd pomysł by iść w kierunku sztuki? Dlaczego robisz to co robisz?

Myślę, że nie mam wielkiego wyboru, ponieważ w malowaniu czuję się najlepiej. Chciałbym być poważnym, szanowanym obywatelem, a tu: dorosły mężczyzna, ojciec dwóch córek biega z farbkami i pędzlem po polu i rysuje, zupełnie  jak dziecko. Malowanie to w moim odczuciu trochę niepoważne zajęcie…

Jednak malowanie sprawia, że jestem szczęśliwy. Choć bywa, że w czasie tworzenia płaczę nad pięknem przyrody i niemożnością przelania wszystkiego na płótno. W takich chwilach, gdy oczy zachodzą łzami, malowanie staje się jeszcze bardziej niepoważne.

Zawsze masz pod ręką pędzle by móc biegać po polu w każdej chwili natchnienia? Czy może planujesz swoje Twórcze chwile. Powiedz nam proszę Danielu w jakich chwilach odczuwasz największy przypływ inspiracji ?

Myślę, że najbardziej inspiruje mnie najbliższy pejzaż, Podlasie. Urodziłem się i wychowałem w cieniu Puszczy, wakacje spędzałem na wsi u babci. Wszystko to bardzo silnie wpłynęło na mój odbiór świata. Od kiedy pamiętam, patrzyłem na świat tak jak na obraz. Przetwarzałem go na malarstwo i tak mi zostało.

Uwielbiam stać przy sztalugach w plenerze, nad rzeką, w Puszczy, na polu, wszystko mnie inspiruje, szczególnie woda. Woda jest gotowym obrazem, odbijające się w niej obiekty są deformowane, zmieniają kolor i formę, tworząc malarstwo.

Wiemy, że tworzysz na łonie natury, ale jesteśmy ciekawi czy posiadasz może swoją własna pracownie? A może dla Ciebie pracownia to coś zapełnienie innego niż przestrzeń twórcza lub pokój?

Pracownia to bardzo ważne miejsce. To nie tylko przestrzeń niezbędna do realizacji obrazu, ale też „świątynia” artysty. Konieczne jest stworzenie miejsca, gdzie swoje myśli wcielają się w materię tworząc obraz, ważne jest, aby mieć intymność tego aktu. Jeśli chodzi o niezbędne sprzęty, to oczywiście sztaluga, stół, półki na obrazy i farby. Bardzo cenię swoją pracownię, mimo jej niedostatków metrażowych.

Często całą pracownię wkładam do małej, sowieckiej sztalugi skrzynkowej i wyruszam z nią w świat. Biorę udział w licznych plenerach malarskich na Litwie i Łotwie. Bardzo lubię tamtejszy krajobraz i tamtejszych ludzi sztuki.

Ostatni czas bardzo mocno podzielił artystów. A jak to jest z Tobą czy lockdown w domu wpłynał w jakiś sposób na Twoją kreatywność i twórczość?

Lockdown pomógł mi przekroczyć barierę realizmu. Dzięki zakazowi przemieszczania się byłem zmuszony pracować więcej w pracowni niż w plenerze, a że nie maluję ze zdjęć została mi ułomna pamięć. Pozwoliło mi to odbić się od tradycyjnej perspektywy i wypracować swoistą przestrzeń malarską. W tym czasie zacząłem pracę nad cyklem „Moje Podlasie”, który realizuję do dziś. Staram się pokazać w nim odmienność i piękno małej ojczyzny. To, co wyróżnia Podlasie, to m.in. architektura: drewniane małe domki i cerkiewki, wszystko to bardzo mocno mnie inspiruje. W czasie lockdownu miałem też więcej czasu, aby przemyśleć swoje priorytety i zdecydowałem, że najważniejsze jest malarstwo.