Blog

Adam Marcin Nowacki – Artysta, który w chaosie pracowni czuje się jak ryba w wodzie – Pełny wywiad.

Adam Marcin Nowacki
Adam Nowacki, ‘Col Tempo (Portrait Of Charles Bukowski), 2018
Adam Nowacki, ‘The Scarecrow’, 2017
Adam Nowacki, ‘Col Tempo (Saintly Forbearance)’, 2021
Pracownia Adama Nowackiego

Tak jak obiecaliśmy, prezentujemy Państwu cykl wywiadów z naszymi wspaniałymi twórcami. Dzisiaj, z wielką przyjemnością chcemy zaprosić Państwa do zapoznania się z niesamowitym początkiem twórczości Adama Nowackiego. Artysta zaprosił nas do swojej pracowni, w której opowiedział nam również o kulisach procesu twórczego oraz jego niebanalnym sposobie na rozpoczęcie nowego dzieła. Zapraszamy!

Patrząc na Twoje prace, czujemy tę niesamowitą magię bijącą z każdej z nich. Ponadto, wyróżnia je dobrze zaplanowany koncept, ugruntowany warsztat i charakterystyczny styl. Zastanawiamy się jaki był Twój początek przygody ze sztuką? Co zdecydowało o tym, że poświęciłeś się tej dziedzinie?

Moją historię rozpatruję w dużej mierze w kategoriach predestynacji. Mój ojciec – artysta malarz – od początku mojego świadomego życia, od czasów powolnego wchodzenia przeze mnie w dorosłość, przygotowywał mnie do bycia malarzem. Następowało to w tak naturalny sposób, że ja sam właściwie na poważnie nigdy nie zastanawiałem się wyborem innej drogi realizacji i rozszerzania sfery swoich ambicji… dążeń. Były pewne plany ze strony mojej matki, żebym tak jak ona został medykiem – chirurgiem, no ale cóż…

Dość powiedzieć, że już jako mały chłopiec spędzałem w ojcowskiej pracowni, wśród płócien, owiany zapachem terpentyny, oleju lnianego, werniksów. Pracownia była duża – grywałem tam nawet w piłkę. Tak “wtapiałem się” w atmosferę, w świat odrębności – niezwykłości malarstwa. Potem liceum – “ogólniak”, a nie wbrew pozorom “plastyk”. Pierwszych lekcji rysunku i malarstwa udzielał mi, rzecz jasna, ojciec. Pod jego okiem wykonałem teczkę prac kwalifikacyjnych do egzaminów na Akademię Sztuk Pięknych w Gdańsku. Zdałem egzaminy, zostałem przyjęty i wielka przygoda, trwająca nieprzerwanie do dziś, rozpoczęła się bardzo na serio.

Jak rozpoczyna się Twój swój proces twórczy? Jaki impuls wyzwala w Tobie działanie?

A oto pokrótce jak pracuję… sekwencja wydarzeń:

staję naprzeciwko białej powierzchni płótna. Oczywiście, jak wielu malarzy, boję się tej białej, nieskazitelnej powierzchni. Stoję więc w strachu i podnieceniu nieznanym – tym co się ma wydarzyć. Odwracam się tyłem do podobrazia i wylewam niedopitą kawę za siebie, przez ramię, na płótno. To przełamuje strach (częściowo). Powstają plamy, zaczynam pracować pędzlami, szmatami… wszystkim co wpadnie mi w ręce, Tworzą się kształty, formy, które zaczynają sugerować pewne odbicia – reprezentacje materialnej rzeczywistości. Niektóre z nich, za pomocą moich manipulacji zaczynają krystalizować się w te zwane potocznie realistycznymi… inne pozostają abstrakcyjne… Rozpoczyna się gra realizmu z abstrakcją na jednym płótnie, budzi się intryga, budzi się “żywy” obraz, budzi się pretekst dla dokonywania interpretacji, otwierają się drzwi dla wrażliwości widza- możliwość jego partycypacji w procesie twórczym i jego efektach.

Moje malarstwo traktuję jako balansowanie na linie pomiędzy określonym (sfera realizmu) a nieokreślonym (cała reszta). Takie podejście budzi oczywiście we mnie napięcie (jestem jakby “linoskoczkiem” bez asekuracji), które – jestem o tym przekonany – w dużej części udziela się widzom.

Kontakt/spotkanie człowieka z człowiekiem generuje największe napięcia, jest w stanie budzić najgłębsze emocje. Jest ono (owo spotkanie) najcenniejsze dla mnie jako artysty, gdyż według mnie, miarą jakości dzieła sztuki jest jego zdolność przenoszenia i budzenia w ludziach emocji. Idealną sytuacją dla artysty i jego tworzenia, pojawia się wtedy, kiedy nieświadome poczynania artysty – wykonane w czasie aktu twórczego – zamieniają się w podświadome odczucia i świadome myśli odbiorcy dzieła.

Adamie zdradź nam proszę czy czas spędzony w domu podczas lockdownu wpłynął w jakiś sposób na Twoje prace? Czy odosobnienie miało wpływ na Twoją twórczość?

Wyobraźnia pozwala mi odrywać się od świata zewnętrznego – stawianych przezeń limitów i ograniczeń. Poczucie wolności zatem – jej panowanie jakością, wartością i mojej pracy zawodowej – nigdy, ani na chwilę mnie nie opuściło! Pandemia i lockdown więc w znaczący sposób nie wpłynęły na to co robię w pracowni. Ja i tak – zawsze pracuję w samotności!

Życie codzienne to jednak inna sprawa! Jakkolwiek wciąż dość abstrakcyjny dla mnie (nikt z mojego bezpośredniego otoczenia nie zachorował), to wszechobecny wirus zaczyna mnie powoli irytować… zastanawiać… przygnębiać… a wreszcie – przerażać. Nie znam przyszłości, a poczucie bycia codziennie ograniczanym w najprostszych sprawach zaczyna stopniowo “przeciekać” do mojego intymnego świata… ingerować w moją wolność jako malarza.

Brakowało mi spotkań w szerszym gronie ludzi – owego tak potrzebnego “katharsis” związanego z kontaktem z drugim człowiekiem… z wymianą myśli! CZEKAM.

Opowiedz nam proszę o jednym z Twoich wspaniałych obrazów. O tym, z którego jesteś najbardziej dumny.

Nie jestem wyjątkowo dumny z żadnego ze swoich obrazów. Jestem już raczej “chory”, zarażony przez swojego profesora/mistrza, chorobą pod nazwą “nic mi się nie podoba”. Nie jestem jednak frustratem – czasami podoba mi się ogólnie styl, w którym się wypowiadam. Jednakże trudno go zdefiniować, opisać słowami – to tak jakby chcieć opisać słowami swój instynkt – to nie jest możliwe. Mogę jedynie powiedzieć, że swój malarski świat staram się budować na kanwie ludzkiego istnienia – na sytuacji odrębności i samotności człowieka. Moje obrazy to nic innego jak ślady pozostawione podczas starań zbudowania fizycznej i moralnej repliki otoczenia w którym żyję… żyjemy wszyscy, a replika ta nieustannie buduje się w mojej wyobraźni. Jestem w stanie przyznać, że moja droga i pozostawiane za sobą ślady to pasmo porażek… od czasu do czasu owocujące “słodką” nagrodą.

Każdy z nas czasem potrzebuje życiowej lub twórczej rady. Za młodu obsypują nas nimi nasi rodzice, a w późniejszym czasie starsi lub bardziej doświadczeni ludzie. Czy pamiętasz taką najbardziej wartościową radę, jaką ktoś Tobie udzielił?

Najlepsza rada jaką kiedykolwiek otrzymałem brzmi: “Nie staraj się na siłę namalować obrazu – obraz musi namalować się sam, co najwyżej możesz mu pomóc. Obraz musi ci pozwolić uczestniczyć w swoim powstawaniu”. Jakkolwiek paradoksalnie brzmieć może ta rada, to jednak jedyny sposób żeby z dziedzinie twórczości malarskiej zrobić coś rzeczywiście wartościowego. Głęboko w to wierzę i nigdy się na tej koncepcji nie zawiodłem choć korzystanie z niej jest tak potwornie wyczerpujące psychicznie… jak zawsze- coś za coś!!

Czy posiadasz jakiś konkretny rodzaj farb, którymi tworzysz? Posiadasz jakieś ulubione?

Wiadomo, jako profesjonalista muszę posługiwać się odpowiednimi farbami, tego wymagają chociażby kupujący obrazy i chcący mieć pełnowartościowy, trwały, przedmiot. Ja osobiście mógłbym malować nawet musztardą! Ważny jest dla mnie efekt końcowy! Zresztą jak już powiedziałem wcześniej, że czasami zaczynam od podmalówki…… kawą! 🙂

Gościmy dziś w Twojej pracowni, jak opisałbyś to miejsce w którym powstają Twoje wyjątkowe dzieła?

Nie wyobrażam sobie mojej pracy twórczej bez pracowni… moja wyposażona jest przede wszystkim w… bałagan. W chaosie mojej pracowni czuję się swobodnie – jak “ryba w wodzie”… bez tej atmosfery czułbym się “spętany”. Nie mógłbym nic zrobić – poza tym to “mój” bałagan. Ciekawe, że reszta pomieszczeń, w których spędzam czas powinna być raczej uporządkowana. Sam nie wiem jak to ze mną jest.

Dziękujemy Adamowi za zaproszenie do jego pracowni i możliwość poznania jego świata. Mogą Państwo zadawać pytania do Artysty w komentarzach poniżej, do czego serdecznie zapraszamy! Żadne z nich nie zostanie bez odpowiedzi.

A już teraz zapraszamy Państwa do zapoznania się z nietuzinkowymi pracami Artysty na stronach naszej galerii,